Strona:PL Goffred albo Jeruzalem wyzwolona Tom I.djvu/236

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
50.

Tak cześć y miłość niewidomie psuie
Y gryzie serce w wielkiem bohaterze;
A gdy się ten tak nieborak frasuie,
Arganta dawno miękkie mierzi pierze.
Tak go chciwość krwie y sławy morduye
Y gniew na pokóy y długie przymierze:
Że choć ma ieszcze niezgoione rany,
Pragnie, żeby niósł dzień szósty świt rany.

51.

Nocy tey, która on dzień uprzedzała,
Ledwie się trochę położył do spania,
A wstał tak rano, że ieszcze bez mała
Pod kilka godzin było do śniadania;
Mówi o zbroię, co w głowach leżała,
A giermek mu ią dał bez omieszkania,
Nie iego zwykłą, ale darowaną
Od króla, wszystkę złotem nabiianą.

52.

Weźmie ią[1] zaraz y na się oblecze
Y bynaymniey ią nie beł obciążony,
A miecz ogromny, co z obu stron siecze,
Do boku sobie z lewey przypiął strony,
Iako się świeci kometa, gdy miece
Krwawem ogonem promień rościągniony,
Co państwa mieni y wiedzie choroby,
A króle straszy y wielkie osoby —

  1. zamiast: nią — 6 przyp. l. pojed. od ji, ja, jo = on, ona, ono.