Strona:PL Goffred albo Jeruzalem wyzwolona Tom I.djvu/215

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
104.

Patrzy na obóz, cieszy się nadzieią
Y mówi z sobą: „O! piękne namioty,
O! iako miłe wiatry od was wieią
Y niezwykłey mi dodaią ochoty;
Niechay mię wierzchy wasze przyodzieią,
Niech ze mnie zdeymą te ciężkie kłopoty,
Bo pewnie, ieśli pod niemi nie będę,
Żywot położę y zdrowia pozbędę

105.

Przyimcie mię! a niech doznam tey litości.
Którą mi miłość po was obiecała,
Y doświadczoney przedtem łaskawości,
Którąm w niewoley po swem panie[1] znała.
Nie chcę straconey od was maiętności
Y abym znowu królową została —
Wielką mi łaskę, wielką pokażecie,
Kiedy mi służyć u siebie każecie“.

106.

Tak do nich mówi, a nie myśli o tem,
Iako Fortunę miała iadowitą.
Miesiąc pogodny swem promieniem złotem
Bił z nieba z góry w zbroyę niezakrytą
Y odtrącony zasię od niey potem,
Światłość daleką posyłał odbitą;
Więc po poświecie szata się bielała,
A na szyszaku tygrys się błyszczała.

  1. po swojem panie zamiast: po swoim panu, forma starsza prawidłowa; dzisiejsza jest analogicznna do tematów na u (domu, synu).