Strona:PL Goffred albo Jeruzalem wyzwolona Tom I.djvu/214

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
101.

Do obozu go zarazem puszczono.
Bo ten lokay beł sprawny y bywały;
Tankredowe mu także ukazano
To stanowisko, gdzie leżał zchorzały.
Odniósł mu wszystko, co mu rozkazano
Y wracał się wzad — gdzie obie czekały —
Z tem, że ią wdzięcznie chciał przyiąć i miała
Bydź zataioną inszem, iako chciała.

102.

A w tem tak małey znieść nie mogła zwłoki,
Frasowała się, że się długo bawił:
Liczyła cudze sama w sobie kroki.
„Iuż — prawi — doszedł, iuż poselstwo sprawił“.
Potem na wzgórek wiechała wysoki.
Tusząc, że idzie y że się odprawił;
A kiedy go tak pilno wyglądała,
Nieprzyiacielskie namioty uyźrzała.

103.

Noc na się była rąbek z gwiazd włożyła,
A niebo iasne świeciło pogodnie —
Iuż y Cynthya pełna prowadziła
Swe złote wozy między mnieysze ognie;
Erminia też swoie rozłożyła
Pospołu z niebem, gorące pochodnie,
Czyniąc ich świadkiem życzliwe milczenie
Y nieme pola y miesięczne cienie.