Strona:PL Goethe - Wilhelm Meister.pdf/24

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Wystąpił problem z korektą tej strony.

był dla niéj za małym, a Goliat za wielkim; obstawała za swym Jonatanem. Umiała go zrobić tak grzecznym, a w końcu przenieść swe pieszczoty z lalki na przyjaciela naszego, że i tym razem maleńka igraszka była wstępem do szczęśliwych godzin.
Ze słodkich a czułych marzeń obudził ich hałas powstały na ulicy. Maryanna zawołała staruszki, która wedle swego zwyczaju była jeszcze pilnie zajętą dopasowywaniem zmiennych materyałów garderoby teatralnéj do użytku następnej sztuki. Objaśniła ona, że wtedy właśnie chwiejąc się wychodziło z obok będącej piwnicy włoskiéj towarzystwo wesołych kamratów, którzy przy świeżych ostrygach, tylko co nadeszłych, nie szczędzili szampana.
— Szkoda — rzecze Maryanna — że nam to wcześniéj na myśl nie przyszło; moglibyśmy byli uraczyć się nieco.
— To jeszcze czas — odpowiedział Wilhelm, dając starej luidora — przynieście, czego chcemy, to i sami użyjecie.
Stara zwinęła się i niebawem stał przed kochankami zgrabnie zastawiony stół z dobrze ułożoną wieczerzą. Stara musiała zasiąść przy nim, jedzono, pito i puszczono cugle wesołości.
W takich razach nie brak nigdy zabawy. Maryanna wzięła znowu swego Jonatana do ręki, a stara potrafiła wysnuć rozmowę z ulubionego Wilhelmowi wątku.
— Jużeś nam pan raz opowiadał — rzekła — o pierwszem przedstawieniu jasełek w wigilią Bożego Narodzenia; przyjemnie było słuchać. Przerwano panu, kiedy miał wystąpić balet. Teraz znamy już wspaniały personel, co dokonywał onych wielkich czynów.
— Prawda — rzecze Maryanna — opowiedz nam daléj, jak ci się to podobało.
— Piękne-to uczucie, kochana Maryanno — odparł Wilhelm — kiedy sobie przypominamy dawne czasy i dawne nieszkodliwe błędy, zwłaszcza, gdy się to dzieje w chwili, w któréj dosięgliśmy szczęśliwie wyżyny, skąd możemy się obejrzeć i popatrzyć na drogę przebieżoną. Jestto tak przyjemnie wspominać sobie z zadowoleniem o pewnych przeszkodach, któreśmy często z przykrością poczytywali za niepokonalne, i porównywać to, czém jesteśmy teraz po rozwinięciu, z tém, czém byliśmy wówczas przed rozwinięciem. Ja atoli czuję się niewymownie szczęśliwym teraz, gdy z tobą w téj chwili mówię o przeszłości, ponieważ równocześnie spoglądam naprzód w ten kraj uroczy, jaki możemy przebyć wspólnie ręka w rękę.
— Jakże to było z baletem? — przerwała mu stara. — Lękam się, że nie wszystko tak poszło, jak należy.
— I owszem — odparł Wilhelm — bardzo dobrze! Z owych cudackich skoków murzynów i murzynek, pasterzy i pasterek, karłów i karlic, pozostało mi na całe życie niewyraźne wspomnienie.