Strona:PL Giovanni Boccaccio - Dekameron.djvu/664

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Neinfile, temu wezwaniu posłuszna, czystym i wesołym głosem na ten kształt śpiewać poczęła:

Młodością kwitnę i wiosną żywota
Z piosnką na ustach w świat idę wesołą,
Bo w piersiach moich nić miłości złota!…

Dokoła wiosna, łąki strojne majem,
Tysiące kwiatów błyszczy wśród zieleni,
Lilja się śnieży, róża się rumieni,
On mi tę ziemię dwakroć czyni rajem!
Wszędzie go widzę, wciąż z sobą przestajem,
Gdziekolwiek spojrzę, błyska jego czoło,
Sieć jego spojrzeń duszę moją mota!

Jeśli wśród kwiatów tęczowego grona
Znajdę kwiat, który zaćmiewa swych braci,
Podobny jemu z wdzięku i postaci,
Do ust go przytknę, miłością szalona,
Zwierzę najskrytsze czucia mego łona,
Wplotę go dumna na bukietu czoło
Więżąc mym włosem, miękim, jak pieszczota!

A wtedy błogiem przejęta złudzeniem
Pomyślę szczęsna, że go mam przed sobą,
Który mej duszy życiem i płomieniem,
Że ten liść — usta, ta woń — jego tchnieniem
I wpadnę w marzeń tak radosnych koło,
Że nie wysłowi ich ludzka istota!

Westchnienia tylko czucia me tłumaczą,
Rwące się z głębi piersi przepełnionej,
O, nie drżą one żalem ni rozpaczą,
Lecz lekko rój ich wzlata uskrzydlony
I mknie z wezwaniem w najdroższego strony.
On gdy usłyszy, zbiegnie tu wesoło,
I wraz w raj moja zmieni się tęsknota.