Strona:PL Giovanni Boccaccio - Dekameron.djvu/538

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Dama nasza przywołała służkę i tak rzekła do niej:
— Jeśli mi uczynisz, Ciutazzo, tej nocy pewną przysługę, podaruję ci za to nową, piękną koszulę.
Na wzmiankę o koszuli Ciutazza zawołała:
— Pani, dla koszuli rzucić się za ciebie w ogień jestem gotowa, nie mówiąc już o mniejszej rzeczy.
— Dobrze tedy — odparła dama. — Otóż chcę, abyś tej nocy położyła się do mego łoża z pewnym mężem i abyś pieszczoty jego odwzajemniała. Strzeż się jednak choćby słówko szepnąć do niego, bowiem bracia moi, śpiący opodal, mogliby cię posłyszeć. Jeśli prośbę moją spełnisz, koszula do ciebie należeć będzie.
— Co? — zawołała Ciutazza — z szesnastoma położę się spać, nietylko z jednym, jeśli o to chodzi!
Tymczasem wieczór zapadł; o zmroku pojawił się przed domem ksiądz proboszcz. Dwaj młodzieńcy, zgodnie z udzieloną im wskazówką damy, znajdowali się w pokoju swoim i głośno rozmawiali. Nasz miłośnik ostrożnie, wstrzymując oddech, udał się wskazaną mu drogą do sypialni damy i na palcach zbliżył się do łoża. Wówczas Ciutazza, dobrze roli swojej wyuczona, przystąpiła ku niemu. Proboszcz, przekonany, że znajduje się obok ukochanej, nie mówiąc ni słowa, całować ją począł. Ciutazza hojnie się odwzajemniała. Za chwilę spoczywali już jedno w objęciach drugiego. Ksiądz proboszcz mógł się wreszcie cieszyć dowoli rozkoszą, na którą tak długo czekać musiał.
Tymczasem dama, widząc księdza, wkraczającego do swej sypialnej komnaty, dała znak braciom, aby wiedzieli, że ich rola teraz się zaczyna. Bracia wyszli z zamiarem udania się do biskupa, nie potrzebowali jednak iść daleko, bowiem z powodu wielkiego skwaru, biskup wybrał się na przejażdżkę — tak iż go na drodze spotkali. Korzystając z okazji, przystąpili doń i prosili, czyby nie zechciał odwiedzić ich domu, odpocząć w nim i orzeźwić się. Biskup chętnie przystał na to. Przybywszy do swego domu, bracia wprowadzili biskupa do altany i poczęstowali wybornem winem.
Poczem, upatrzywszy stosowną chwilę, jeden z nich rzekł w te słowa:
— Panie, ponieważ byłeś tak dobry i zaszczyciłeś nasz skromny domek swojemi odwiedzinami, to mamy nadzieję, że zechcesz teraz spojrzeć na pewne widowisko, które ci pokazać pragniemy.
Biskup przystał na to z chęcią. Wówczas jeden z młodzieńców, wziąwszy w rękę płonącą pochodnię, poszedł przodem, brat jego zasię w ślad za nim