Strona:PL Giovanni Boccaccio - Dekameron.djvu/417

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
OPOWIEŚĆ IV
Jednonogi żóraw
Chichibio, kucharz Currada Gianfigliazzi, bystrym responsem swoim gniew swego pana w wesołość zamienia i przez to grożącej mu kary unika

Po Laurecie i jednogłośnych pochwałach, pani Nonnie złożonych, Neinfila głos zabrała:
— Piękne towarzyszki — rzekła — nie dziwota, gdy bystry umysł znajdzie natychmiast słówko do okoliczności stosowne; ale często zdarza się także, że tępemu i bojaźliwemu człowiekowi ostatnia i ciężka potrzeba podsunie tak doskonały respons, jakiegoby w spokojnej chwili nigdy wymyśleć nie potrafił. Dam wam zaraz dowód na to. Currado Gianfigliazzi, jak to każdy z was już zapewne słyszał, był jednym z najszczodrobliwszych i najgościnniejszych obywateli naszego miasta. Wiecie także, że rycerski wielce żywot pędził i osobliwe upodobanie w psach i ptakach łowczych znajdował. Otóż pewnego dnia, gdy sokół jego koło Peretoli żórawia zabił, pan Currado, widząc, że ptak jest młody i tłusty, posłał go swemu kucharzowi z rozkazem przyrządzenia tej zdobyczy na wieczerzę. Chichibio (tak się nazywał ów kucharz, będący wielkim letkoduchem) oskubał żórawia, wsadził go na rożen i jął troskliwie opiekać. Potrawa była już gotowa i wokół siebie silną i apetyczną woń rozsiewała, gdy pewna dziewczyna z okolicy, imieniem Brunetta, w Chichibiu wielce rozkochana, do kuchni weszła, a poczuwszy woń mięsiwa