Strona:PL Giacomo Casanova - Pamiętniki (1921).djvu/89

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wie z moim opiekunem Bragadino oznajmił, że odda córkę do klasztoru, gdzie ma przebywać do lat osiemnastu. Jeżeli przez ten czas zdobędę należne stanowisko, to odda mi ją za żonę. Popadłem w stan rozpaczy bliski, przychodziły mi różne myśli do głowy, między niemi i porwanie. Nazajutrz pobiegłem do pani C. Służąca która otworzyła mi drzwi, powiedziała mi, że pani wyjechała na wieś i niewiadomo kiedy powróci. Uderzył we mnie grom, zamieniłem się w posąg ze zgrozy bolesnej. Zgnębienie moje było tak wielkie, że nie mogłem jeść ni spać. Opiekun mój wyjechał w tym czasie do Padwy, zostałem sam w pałacu. Grałem dla zabicia czasu lecz nieszczęśliwie i brnąłem w długi. Myślałem o samobójstwie, gdy pewnego ranka służący wprowadził do mego pokoju kobietę, która oddała mi list od C. C. Ręką drżącą rozdarłem pieczątkę i czytałem: „Najdroższy! Nie będąc zupełnie pewną tej, która ci list odda, piszę niewiele. Mam się zupełnie dobrze, przełożona klasztoru jest dla mnie łaskawa, tylko nie wolno mi z nikim się widywać. Kocham cię i wierzę w twoją wierność. Napisz mi słów parę. Murano, 12. czerwca“. Parę minut upłynęło, zanim mogłem się opanować. Zapytałem wysłanniczki czem się zajmuje. Powiedziała, iż co środy z polecenia zakonnic przybywa do Wenecji, aby listy oddać. Dodała, iż mogę liczyć na jej dyskrecję. Począłem zaraz list pisać do mej ukochanej pełen gorących wynurzeń i zapieczętowałem. Oddałem go owej kobiecie, przyrzekając jej nagrodę, ile razy przyniesie mi list. Wcisnąłem jej w rękę cekina, co ją niezmiernie rozczuliło. Odtąd wstąpiła nadzieja w moje serce, byłem pewny, że uda mi się porwanie mojej C. Następnej środy dostałem rodzaj pamiętnika mej ukochanej. Wszędzie wśród szczegółów życia jej przymusowego zamknięcia, spotykałem rzewne, serdeczne słowa, mówiące mi o jej wiernej miłości. Wyczytałem wówczas tam jej życzenie, które dla mnie stało się rozkazem. Pragnęła mieć mój portrecik. Nazajutrz udałem się do biegłego miniaturzysty i prosiłem go, aby zrobił mój portret. Gdy był skończony, prosiłem o drugą miniaturę św. Katarzyny tej samej wielkości. Oba zaś kazałem wprawić w pierścionek, w ten sposób, aby mój portrecik był ukryty. Za pociśnięciem sprężyny jedynie ukazywał się na jaw. Pierścień ten oddałem pani C. dla jej córki, prosząc aby mi była pośredniczką, gdyż nie znam miejsca pobytu mej ukochanej Następnej środy dostałem jak najtkliwsze podziękowanie od mej kochanki. Lecz pewnego poniedziałku z końcem czerwca, obudził