sobieniu będąc, jakże miłą dla mnie było niespodzianką, pojawieniesię u mnie rano, Bellina. Polecił mi swego brata, aby mi usługiwał. Zgodziłem się chętnie i posłałem natychmiast chłopca po kawę dla całej rodziny. Kazałem siąść Bellinowi na mojem łóżku i począłem mu prawić komplementy, odnosząc się do niego jak do dziewczyny. Ale nadeszły obie jego siostry i to mi pokrzyżowało plany. Tymczasem oczy moje napawały się pięknym widokiem tego młodzieńczego tercetu, w nieznanym mi typie bolońskich żarcików i minek. To było urocze i usposabiało wesoło. Cecylja i Marina były to pączki różane, trzeba im było tylko tchnienia Amora, aby rozkwitnąć. Niebawem powrócił Petron, dałem mu cekina, aby zapłacił kawę, resztę przeznaczając dla niego. Podziękował mi pocałunkiem, który dał mi w nim poznać natychmiast chłopca, znającego miłosne rzemiosło. Potem postanowiłem powiedzieć matce tej miłej rodziny dzień dobry. Udałem się przeto do jej pokoju i powiedziałem jej dużo pochwał na jej dzieci, ona zaś podziękowała za podarek, jaki zrobiłem jej synowi i poczęła się uskarżać na swą biedę. — Impresarjo teatralny — mówiła — to istny barbarzyniec. Za cały karnawał dał mi tylko pięćdziesiąt talarów. Wydaliśmy je na życie, a teraz chyba o żebranym chlebie dostaniemy się do Bolonji. Te zwierzenia wzruszyły mnie, dobyłem dukata i wręczyłem jej, oblała go łzami wdzięczności. — Obiecuję pani drugiego — rzekłem — w zamian za wyjawienie sekretu. Niech się pani przyzna, że Bellino jest przebraną, piękną kobietką. — Zapewniam pana, że nie jest nią, on tylko tak wygląda. — Daruje pani, ja się trochę znam na tem. — Ależ, to chłopiec, panie! Musiał się nawet dać zbadać, aby mógł występować w teatrze. — Kto go badał? — Spowiednik przewielebnego arcybiskupa. Niech się go pan sam zapyta. — Uwierzyłbym wtedy, gdybym go sam zbadał. — Jeżeli zechce, to niech pan to zrobi. Sumienie moje jednak wzbrania się pozwolić na to, nie znam bowiem pańskich zamiarów. — Są zupełnie naturalne. Poszedłem do mego pokoju i kazałem Petronowi przynieść flaszkę cypryjskiego wina. Załatwił sprawunek przynosząc mi z dukata siedem cekinów, któremi obdzieliłem rodzeństwo. Potem prosiłem dziewczęta, aby zostawiły mnie sam na sam z Bellino. — Bellino — powiedziałem mu — jestem pewny, że ciało twoje różne jest od mojego. Jesteś dziewczyną. — Nie, jestem chłopcem zkastrowanym. — Pozwól się zbadać, dam ci dukata. — Nie mogę, widzę, że pan się we mnie kocha. — A ze spowiednikiem arcybiskupa, czy robiłeś takie ceremonie? — To był stary ksiądz.
Strona:PL Giacomo Casanova - Pamiętniki (1921).djvu/42
Wygląd