Strona:PL Giacomo Casanova - Pamiętniki (1921).djvu/29

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

łem jej tylko rozmaite rzeczy o jej wdzięku i piękności, a potem, począłem udawać, że jestem śpiący. Anita zauważyła to i rzekła: — Proszę nie robić ceremonji, lecz proszę położyć się do łóżka. My sobie pójdziemy spać do drugiego pokoju na kanapę. Może się pan rozbierać, my się nie będziemy patrzyły. — Tego się nie obawiam. Nie mógłbym jednak zasnąć, myśląc, że wy czuwacie. — My się także położymy — rzekła Marjeta, — tylko ubrane. — To zakrawa na nieufność względem mnie. Czy uważacie mnie za uczciwego człowieka? — Z pewnością. A więc złóżcie tego dowód. Połóżcie się u mego boku, daję wam słowo honoru, że nie nadużyję waszego zaufania. Naradzały się ze sobą po cichu, potem Marjeta powiedziała mi, abym się położył, a jak tylko zasnę, one przyjdą.
Na to rozebrałem się i życząc im dobrej nocy wszedłem do łóżka. I naprawdę zasnąłem, dopiero, kiedy Anita i Marjeta układły się obok mnie, zbudziłem się, udawałem jednak, że śpię dalej. Leżałem cicho, aż do tej chwili, kiedy sądziłem, że usnęły. Wtedy zwróciłem się ku leżącej po mojej prawej stronie z moimi hołdami. Nie wiedziałem, która to z nich Marjeta czy Anita, bo światło było zgaszone. Udawała, czy też spała naprawdę. Potem zwróciłem się ku drugiej pięknej. Jej palące pocałunki zdradziły mi Anitę. Powiedziałem jej to. — Tak to ja — szepnęła. — Jeżeli będziesz wierny, to szczęśliwe jesteśmy ja i moja siostra. — Aż do śmierci, moje aniołki. A ponieważ to wszystko, co się stało, miłości jest dziełem, nie mówmy już nigdy więcej o Anieli. Wstańmy moje drogie i przysięgnijmy sobie dozgonną przyjaźń. A kiedyśmy wstali dokończyliśmy naszej uczty, zjadając resztki biesiady i mówiąc setki słów, które żar miłości podsuwa. Nazajutrz odwiedziłem panią Orio, podczas mojej bytności Anita znalazła sposobną chwilę aby mi wręczyć list i pakiecik. Zawierał on odcisk klucza na wosku, słowa listu zaś zachęcały mnie, abym kazał sobie sporządzić klucz i przepędzał noce na górze, ile razy będę miał ochotę. Każdego tygodnia poświęcałem jedną noc uroczym siostrzyczkom. A później, ile razy z podróży moich powracałem do Wenecji, odwiedzałem zawsze Anitę i Marjetę.


LUKRECJA.

Ta miłość, moja pierwsza, była zupełnie szczęśliwa, nie zaciemniona przeszkodami, ni żadnem wyrachowaniem nie splamiona. Lecz niefrasobliwe moje szczęście miało wkrótce doświadczyć