Bóg jeden wie, co czasem ludzi razem sprowadza. Gdyby mi się często krew nosem nie puszczała, kiedy jeszcze byłem dzieckiem, nigdybym nie był ujrzał Bettiny, owej Bettiny, która natchnęła mnie pierwszą w mem życiu, miłostką. Owe krwotoki nosa wysiliły moje ciało jeszcze nie rozwinięte do tego stopnia, że nie mogłem się niczem zająć i wyglądałem jak matołek. Babka zawiodła mnie do jakiejś znachorki z Murano, lecz jej zażegnawania choroby nie zdały się na nic. Moja matka i mój opiekun, pan Grimani poszli za radą pewnego lekarza, który doradzał zmianę powietrza. Wyjechałem więc do Padwy i zamieszkałem w domu jakiejś Słowaczki, do której czułem wstręt, chociaż nie miałem wówczas jeszcze pojęcia o piękności ani też o grzeczności. Toby była jednak rzecz najmniejsza. Nocami bowiem pożerały mnie żywcem owady, a ponieważ powietrze Padwy obudziło we mnie apetyt, którego nie mogła zaspokoić kuchnia Słowaczki, schudłem więc niepospolicie. Czasem, zdobywałem sobie jedzenia do syta, na rozbójniczych wyprawach, gospodyni moja zaś wpadała w rozpacz, bo nie mogła przychwycić złodzieja. Także mój urząd cenzora szkolnego oddawał mi usługi. Na ów urząd pasowała mnie moja pilność i mój zasób wiadomości, obowiązki cenzora zaś streszczały się w poprawianiu zadań trzydziestu mych kolegów. Oddawałem je potem, nagradzając należnym stopniem. Żarłoctwo moje znalazło tu pole właściwe, wyzyskiwałem bowiem leniuchów tak sprawnie, że pilniejsi uczniowie oburzeni, przedłożyli tę sprawę nauczycielowi. Śledztwo wykryło nędzę mego utrzymania. Nauczyciel, bardzo mi życzliwy wymógł u matki, że zabrała mnie z domu Słowaczki, a umieściła u mego orędownika. Ach! dobry, miły ksiądz doktor Gozzi! Kochał mnie nad wyraz, obdarzał tak tkliwem przywiązaniem, że do pół roku opuścili go wszyscy uczniowie. Postanowił wówczas założyć kolegium, uskutecznił swój zamiar dopiero za dwa lata, tymczasem poświęcił się mojej nauce, oddając mi cały zasób swych wiadomości. Nauczyłem się także grać na skrzypcach.
Strona:PL Giacomo Casanova - Pamiętniki (1921).djvu/13
Wygląd