Strona:PL Giacomo Casanova - Pamiętniki (1921).djvu/111

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Neapolu odjechał. — Wiedziałam, że kochasz mnie i przewidziałam jak to się skończy — rzekła. — Gdybym jednak znalazła się w Parmie w położeniu bez wyjścia, które by powiodło mnie do zguby: to temu winien byłby mój mąż i jego ojciec. Istne dwa potwory! W Parmie zapisałem się w księdze podróżnych jako niejaki Farusi, Henryka zaś jako Anna de Arci. Wtem nadchodzi jakiś uprzejmy Francuzik i poleca nam dom d‘Andremont, gdzie znajdziemy wygodne mieszkanie, francuską kuchnię i dobre wina. Każemy się tam prowadzić i jesteśmy zadowoleni z naszej kwatery. Potem wyszedłem zaraz kupić dla Henryki bieliznę i zamówić dla niej parę sukien. Zjedliśmy obiad z naszym Węgrem, Henryka olśniewa pięknością i dowcipem. Czemże było dla mnie posiadanie Henryki? Po prostu szczęściem tak wielkiem, że nie mogłem go objąć. Po obiedzie przyszła modniarka, Henryka prosiła mnie, abym wyszedł na przechadzkę, dopóki nie dokona się jej metamorfoza z oficera w damę. Byłem posłuszny. Czyż może być bowiem większa przyjemność nad poddanie się woli ukochanej? Przechadzka moja nie miała określonego celu, wstąpiem więc do francuskiego handlarza i tutaj poznałem garbusa pełnego inteligencji i dowcipu.
By! to miedziorytnik i dyrektor mennicy infanta, księcia Parmy, spędziłem z tym miłym garbusem z godzinkę i powróciłem do gospody, gdzie zastałem naszego Węgra. Nie wiedział nic, że Henryka powita nas jako kobieta. Drzwi się otwierają i wchodzi urocza dama, witająca nas najwdzięczniejszym z ukłonów. Patrzę na nią z podziwem ona zaś podaje mi swe usta pytając: — Czyż nie jestem tą samą? — Nie, najdroższa przyjaciółko, nie jesteś tą samą. Nie ośmielam się nawet mówić ci: ty! — A jednak jestem twoją Henryką, która ci zawdzięcza, iż nie runęła do przepaści. Kapitan zaś był zupełnie skonfundowany i składał wciąż ukłony tej wykwintnej damie. Siedliśmy do stołu, honory uczty spełniała Henryka z niewysłowionym wdziękiem, odnosząc się do kapitana jak do przyjaciela, do mnie jak do kochanego człowieka. Kapitan prosił mnie, abym jej powiedział, iż nigdy nie ośmieliłby się posłać do niej swego cicerone w Civita Vecchia, gdyby wiedział, jaką ona jest damą. — To dziwne, o ile więcej imponują suknie kobiece, od uniformu — zauważyła Henryka z uśmiechem. — Nie mów nic o uniformie — przerwałem — wszak jemu zawdzięczam moje szczęście. Tak, szczęście moje nadto doskonałe było, aby trwać miało. Wkrótce zakończyć się miało. Lecz nie uprzedzajmy wy-