Strona:PL George Gordon Byron - Manfred.djvu/59

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

I na to się odważę przed czém drżę straszliwie!...
Skorupy dreszcz śmiertelnéj nie jest moim grzechem;
A któż z twarzy méj pozna com uczuł prawdziwie?
Choć tak drżę jeszcze, śmierci zawołam z uśmiechem!...
Noc zapada!!!...

(odchodzi.)






SCENA TRZECIA.
(Na wierzchołku góry Jungfrau.)
CZAROWNICA PIERWSZA (przylatuje).

Już księżyc na niebios stropy
Rozesłał łuny srebrzyste,
Gdzie tych śniegów bryły czyste
Snują lekko nasze stopy!
Błędne duchy w nocnéj dobie
Nie znaczą śladu po sobie!
Po morzu tumanów mglistych,
Co wyżyny gór zalały,
Nasze stopy przeleciały
Lekko jak po wodach szklistych.
Rozlały się skrzepłe fale
Po górach, po martwéj skale!