Strona:PL George Gordon Byron - Manfred.djvu/55

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Ty nie uwierzysz!... kiedy samotny z myślami
Memi rozmawiam, w mroczną noc!... Jak o północy
Zaludnia się samotność wściekłemi hydrami!...
Posłyszysz zgrzyt mych zębów!... wówczas szukaj mocy,
Ulżenia w księgach!!!...
O! nie raz o słońca wschodzie
Aż do nocy wyrzucam złorzeczenia słowa
Na losy moje... Takich w męczarni zawodzie
Nie raz wolałbym gdyby mych zmysłów budowa
Rozprzęgła się!... Możebym mniéj czuł w pomięszaniu!...
Żądania próżne!.....
Nakoniec śmierci wyzywałem,
Żywioły zgubne ludziom mojemu żądaniu
Sprzeciwiały się!... Śmierci napróżno wołałem!...
Trucizna w moich ustach pozbywała jadu!
Szatan mię zatrzymał, gdy runąć w przepaść miałem,
Za jeden włos na głowie!...
Różnego układu
Zamysły, nowe plany co dnia układałem,
Jakbym mógł umrzeć, wszystko daremnie, daremnie!...
Twórcza ma wyobraźnia na próżno szukała
Gdzieby ducha pogrążyć!... Ugrzązłem nikczemnie
Na ziemi; myśli przepaść okropna porwała
Na nowo, zapomnienia daremnie na ziemi
I nad ziemią szukałem!... Od dawna daremnie