Strona:PL George Gordon Byron - Manfred.djvu/51

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Ich nadzieje, rozkosze, ich zawiść nie budzi
Serca! Ja cudzoziemiec na tym pustym świecie,
Jakkolwiek nędzną formą człowieka odziany,
Czułem w sobie duch inny, wiedziałem żem dziecię
Świata innego!.....
Sobie samemu oddany
Nigdy, nic nie kochałem!... oprócz jednéj przecie,
............
............
Jak już powiedziałem
Wlekłem żywot samotny — czy to w skwarném lecie,
Czy to w zimie, i wiatry jak jeleń ścigałem
Wśród gór, tam całą piersią lubiłem oddychać.
Na szczytach gołolodów orlich gniazd szukałem
Napróżno!... Tam brzęczenia owadów nie słychać,
Chwast poziomy nie rośnie!... Znowu się spuszczałem
Na równiny; w warczące rzucałem się pędy
Bystrych potoków; w szumne oceanu wody;
Żyłem z matką przyrodą!... bo już ludzkie względy
Były mi niczém!... Często wśród nocnéj pogody
Lubiłem gonić okiem cichy bieg księżyca,
Błędny ruch każdéj gwiazdy śledziłem w milczeniu!
Lubiłem gdy wśród burzy lotna błyskawica
W oczy mię uderzała, aż wzrok w odurzeniu
Ociemniał na chwilę!... A kiedy wiatr jesieni