Strona:PL George Gordon Byron - Manfred.djvu/48

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
SCENA DRUGA.
(Piękna dolina w górach Alpejskich w bliskości wodospadów.)
MANRFED (przychodzi).

Ledwie do połowy
Słońce biegu dziennego przybliża się drogi;
Tam w okrąg wodospadu jasny pas tęczowy,
Żywe farby pozbierał gdzie te mokre progi;
Po tym stole kamiennym rozlane szeroko
Wód płaszczyzny rzuciły srebrzyste obrusy:
Śnieżne piany do koła jak zasięgnie oko,
Nad skały wyskakują szalonemi susy;
Podobne do grzyw srebrnych rumaka strasznego
Z Apokalipsy, na nim śmierć czwałować będzie!...
Czarowna samotności uroku twojego
Używam! Ach lubo mi!... Wezwę niech przybędzie
Duch tych miejsc czarodziejskich; niech i on użyje!!!...

(Manfred bierze w dłoń kilka kropel wody i rzuca w powietrze, słowa czarów powtarzając. Po chwili Nimfa alpejska pokazuje się nad strumieniem, na drugiéj stronie wodospadu.)
MANFRED.

Piękny duchu! w przezroczy widzę czoło twoje!
Po śnieżystych ramiomnach płowy włos się wije;
Kształtna kibić — przyrody tak urocze stroje!...