Strona:PL Gaskell - Szara dama.djvu/46

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

da zastukała do drzwi; długo nam nie otwierano, nareszcie stary, słaby głos zapytał, kto stuka i czego żąda? Amanda odpowiedziała, że prosi o schronienie przed ulewą dla dwóch kobiet; staruszka odrzekła podejrzliwym głosem, że nie jest pewną, czy niema mężczyzny nazewnątrz, i że nas nie wpuści. Po jakimś czasie jednak upewniwszy się, że są tylko dwie kobiety, otworzyła ciężkie drzwi z trudem i wpuściła nas do izby. Nie była to zła kobieta, tylko obawiała się swego pana, młynarza, który jej zakazał, żeby podczas jego nieobecności wpuszczała jakiegokolwiek mężczyznę, nie była pewną, czy się również nie będzie gniewał o wpuszczenie dwu kobiet, ale przecież trudno było nawet psa wypędzić na taką pogodę. Amanda z właściwym sobie sprytem poradziła jej, żeby nikomu o naszem przybyciu nie mówiła, to tym sposobem uniknie gniewu pana; rzecz prosta, że nie o młynarza jej chodziło; rozmawiając nie traciła czasu, lecz zdjąwszy szybko ze mnie przemoknięte ubranie, rozwiesiła je wraz z płaszczem, jakim byłyśmy okryte, przy kominie, który mocno ogrzewał cały pokój, bo staruszka lubiła ciepło. Biedna ta istota ciągle do siebie mówiła, zastanawiając się nad tem, czy nie przekroczyła rozkazów swego pana; ta jej gadatliwość budziła we mnie obawę, że nie potrafi naszego przybycia utrzymać w tajemnicy. Opowiedziała też nam, że młynarz poszedł dopomóc w poszukiwaniu dziedzica, pana de Poissy, którego zamek znajdował się tuż na górze, a który w wilję dnia nie wrócił z polowania; zarządzający tedy majątkiem, w obawie czy pana nie spotkał jaki wypadek, prosił sąsiadów o przepatrywanie lasu i okolicy. Zwierzyła nam się także, że wolałaby zna-