Strona:PL Gaskell - Szara dama.djvu/26

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wy, śmiertelna bladość pokrywała je, usta wykrzywiały się kurczowo, a oczy rzucały stalowe, złowrogie blaski. Za mało jednak miałam przenikliwości, ażeby zdać sobie sprawę z tajemniczości mojego otoczenia. Wiedziałam, że zrobiłam świetną partję z punktu widzenia światowego, gdyż mieszkałam w zamku i byłam otoczona zgrają służby; wiedziałam, że pan de Tourelle kochał mnie na swój sposób, że był dumny z mojej urody, bo mi to często mówił; ale zarazem był zazdrosny, podejrzliwy i autokratyczny. Czułam, że byłabym mogła się do niego przywiązać, gdyby się był o to starał; ale byłam nieśmiałą z natury, a on mnie przestraszał wybuchami gniewu, które, nawet wśród uniesień miłości, niezręczne jakieś moje słowo, lub westchnienie tęsknoty za ojcem, nagle wywoływały.
Doszło do tego, że trwożliwie unikałam jego towarzystwa; a i to nie uszło mojej uwagi, że im więcej pan de Tourelle okazywał mi swoje nieukontentowanie, tem więcej zdawało się to cieszyć Lefebvra. Przeciwnie, gdy również bez powodu wracał mi swoją miłość, kamerdyner zerkał na mnie złośliwie zukosa i odzywał się do swego pana bez żadnego uszanowania. Zapomniałam zaznaczyć, że mój mąż okazywał mi pewną pogardliwą litość z powodu obawy, jaką wzbudzał we mnie wielki a ponury salon. Napisał więc do magazynierki, która dostarczyła mi wyprawę z Paryża, ażeby wyszukała odpowiednią dla mnie, w średnim wieku pannę służącą, któraby się zajęła moją toaletą, a w potrzebie mogła mi dotrzymywać towarzystwa. Było to nieco ryzykowne, ale trafiono dobrze. Przysłano nam Normandkę, imieniem Amanda; była to wysoka, piękna, choć nieco chuda czterdziestoletnia ko-