Strona:PL Garlikowska - Misteryum.djvu/236

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

rękami nalawszy sobie wody, wypił duszkiem całą szklankę.
Lilith usiadła na fotelu przed biurkiem i rozpoczęła przegląd książek, które tam leżały. Robiła to umyślnie dość długo i z pozorną uwagą, nie przestając z pod rzęs śledzić Adama.
Widziała, iż poprostu stał się nieprzytomnym, radość jej więc nie miała granic.
— No i co? — spytała, raptem zwracając po raz pierwszy na jego bladą twarz swe bystre, połyskliwe, pełne szatańskiej uciechy spojrzenie. I nagle zmilkła, popadając w zachwycone zdumienie.
Przez te wszystkie miesiące, odkąd nie widzieli się, miała wciąż w pamięci śliczną twarz Adama, lecz teraz coś się w nim odmieniło, poprostu stał się zjawiskowo, niedościgle pięknym!
Czyste, lazurowe jego oczy nabrały niezrównanej głębi, a cała przybladła twarz miała w sobie coś z przebytych niepokojów i udręczeń, przestała już być pustą, blado-różową kartą. Nie był to już wesoły ładny chłopiec — miał on teraz raczej wygląd smutnego archanioła.
I zrodziła się w Lilith nowa pyszna, samochwalcza myśl: