Ten nieśmiały, cichy chłopak, który każdej chwili mógł zginąć przez prawdę, nie widział mocy wszechpotężnego kłamstwa, ucieczki prześladowanych, bóstwa słabych.
Lilith miała w sobie mętne przeświadczenie prawdy Adama, a raczej odczuwała jej inność, ale jednocześnie podejrzewała, iż chętnie ukryłby się za bramą powszechnego, pospolitego kłamstwa nie z wyrozumowania jego doniosłości, ale dla nienaruszenia codziennego spokoju i choćby mu to przychodziło z trudnością, jednak kłamałby z dobrego serca, aby innemu zaoszczędzić przykrości.
Ach te marne, liche względy dobrotliwości! jakże gardziła Lilith tymi, którzy brali te łachmany, jedni rozdawali, drudzy brali — byli siebie warci.
Chciała mu to wszystko powiedzieć, chciała wyrzucić z siebie tę otchłań goryczy, przez jaką przeszła i całe piekło umęczeń.
Gdyby Adam wiedział! on nawet nie miał o tem pojęcia, gdyby przeszedł taką jedną godzinę, już nie przetrwałby drugiej!
Te niewysłowione katusze, te bicie szałów samczej zazdrości Marjana wraz
Strona:PL Garlikowska - Misteryum.djvu/226
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.