Strona:PL Garlikowska - Misteryum.djvu/157

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

przybraną swobodą — że mnie się bardzo podoba nasza przyjaźń.
— Czy tak?...
— A wie pan — mówiła — miałam raz przed przyjazdem taki dziwny sen... o panu...
Zaczął nalegać koniecznie, by opowiedziała.
— Oto — zaczęła onieśmielonym głosem i zarumieniła się, była teraz zupełnie podobna do młodej rozkochanej dziewczyny — oto — powtórzyła — śniło mi się bardzo wyraźnie... że miałam gołą szyję... a pan po niej tak się ocierał wąsami... i czułam takie bardzo miękie dotknięcie... o tak... — wzięła jego rękę i poczęła ocierać się policzkiem.
— Ale ja tak nie umiem — dodała — nie mam przytem wąsów...
— Mnie się też raz pani śniła... w dzień swego przyjazdu, ale nie mogę powiedzieć, jak... — odetchnął bardzo ciężko.
— Moje sny zwykle sprawdzają się — powiedziała — a pańskie?
Adam całem ciałem drgnął.
— Moje sny... — powtórzył spiekłemi ustami i wpatrzył się w podniesioną ku sobie twarz Lilith.