Strona:PL Garlikowska - Misteryum.djvu/114

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

I teraz właśnie, gdy pan już powrócił, ruch przywrócony.
Ta wymiana depesz była nadzwyczajna. Bezwarunkowo przyjadę po załatwieniu wszelkich formalności.
Oto i pan odczuł trochę rewolucję, to dobrze, inaczej nie miałby pan o niej pojęcia.

Lilith.


Byłabym zaraz odpisała, lecz jak na złość cały dzień goście. Okropnie teraz nudzę się z ludźmi, chcę tylko już prędko zobaczyć pana, tyle mam do powiedzenia. Niech pan Ada napisze, to jeszcze przed wyjazdem odbiorę.
U nas nieco spokojniej: zamachy na rozmaite osoby urzędowe i prywatne powtarzają się, lecz to już rzecz zwykła — rewolucja. Wciąż tyle ofiar i podówczas, gdy jedni giną, dążąc do wolności — inni biegną za urojeniem i wyciągają ręce do efemeryd, do baniek mydlanych... jako ja.
Czyż zresztą wszystko nie jest mydlaną bańką, to, jako i tamto?...

Lilith.