Strona:PL Garlikowska - Misteryum.djvu/036

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dział, że nie jest ono prawdziwem imieniem pani.
— Czemu pan pytał jego nie mnie?
— Ale dziś pani mi je powie, proszę bardzo.
Przystanął i patrzył na jej ukoronowaną głowę w białe dzwonki gencjan.
Był nieco wyżej, a ona stała przed nim, jakby na wzniesieniu, miał więc ją całą przed sobą. Wpatrywał się w jej zwodnicze migotliwe oczy, które poglądały ku niemu z opalonej, jakby o złotawych tonach, twarzy. Widział jej uśmiechnięte ponętnie obiecujące usta i zdawało mu się, że idzie ku niemu od nich jakaś gorącość niewytłomaczona. Bladoróżowa jego twarz rozpłonęła, a czyste duże oczy pociemniały i lśniły nieznanym im dotąd blaskiem.
— Powiedziałabym już dawno, gdybym była wiedziała, że tak panu idzie o to.
Wzrok jego pociemniałych rozgorzałych oczu zawisł na jej ustach i czekał na słowo, jak gdyby na pocałunek.
— Imię moje Lilith — wyrzekła nabrzmiałym, gorącym głosem.
On nie przestawał w nią patrzeć, jak gdyby nie rozumiał.