Strona:PL Garlikowska - Misteryum.djvu/035

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

by myśleć Adam? — roześmiała się głośno, lekceważąco.
— Zaczyna pani kpić ze mnie, lecz to trudno, nie umiem być takim, jak ten piękny brunet, który przynosi pani róże... nie potrafię, a kobiety tylko takich lubią.
— Kobiety może, ale nie ja.
— Wiem, że uważa mnie pani za kretyna, ale trudno, bawidamkiem nie potrafię być — wyrzekł rozdrażniony.
— Co się panu stało? panie Ada.
Ta pieszczotliwa nazwa, której używała tylko, gdy byli sami, rozbroiła go, rozchmurzył się. Przytem, gdy tak doń mówiła, głos jej podówczas stawał się nad wyraz mięki i taki, że zupełnie obejmował Adama, jak wiew miły i gorący.
— Chciałbym wiedzieć, jakie jest prawdziwe imię pani?
— Prawdziwe?... A jakież imię pan uważa za prawdziwe? Każde imię jest kwestją przypadku, lub upodobania rodziców, mnie się zatem zdaje, że właśnie moje imię jest prawdziwe, ponieważ pochodzi z mego własnego wyboru.
— Mąż nazywa panią Lilika, takiego imienia niema, gdy go pytałem, odpowie-