Strona:PL Garborg Utracony ojciec.pdf/20

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Ale on tu jest, czuję go. Zimnym dreszczem przechodzi mi przez krew. Zgroza mnie ogarnia, alem spokojny, on musi ukazać się. Musi czuć, żem tu jest, że go czekam, że mam mu tyle do powiedzenia.
Tak, chciałbym, aby przybył, abym mógł mu wszystko powiedzieć — powiedzieć mu, że wszystko pojmuję. Odczuwam lęk jego; lek ten drży w mojej piersi. Wiem, że kto idzie jego drogą, ten przebył już swoje piekło.
Żegnam Cię, ojcze! Spoczywaj w spokoju, na wieki, przebacz mi. Bo chory jestem i samotny, jak ty.

VII.

Wypatrzyłem sobie na cmentarzu kącik pod płotem, miejsce, gdzie pada słońce wieczorne, i gdzie osłona jest od północy. On Gunnar, grabarz, imiennik mój, obiecał mi, że leżeć tam będę.
Jest to starzejący się człeczyna, żyje między umarłemi i nic nie mówi. Gdym go o to prosił, spojrzał na mnie i rzekł: «Jesteś bardzo zapobiegliwy». Odrzekłem: «To już nie tak długo».
W godziny słoneczne — południowe siedzę w tym kącie, i tak mi jest, jak gdybym siedział na schodach w moim domu rodzinnym. Bo robimy wiele hałasu i krzyku, chcemy świat cały posiąść, a w końcu zadowoleni jesteśmy, że mamy zapewniony ten kawałek ziemi.