Strona:PL Garborg Górskie powietrze.pdf/17

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

słowa, lękam się, że go ubawiły moje rady lepszego urządzenia sobie życia.
Nareszcie tramwaj nadjechał. Znalazłem w nim znajomego, który także dążył na pogrzeb.
Był to człowiek młody, dobrze wyglądający, ubrany przyzwoicie, w kapeluszu filcowym na głowie. Zachowanie się jego było spokojne, pewne siebie. A chociaż był Norwegiem, używał języka duńskiego, jak gdyby ten dodawał mu znaczenia. Może być przyczyną tego było jego stanowisko — był bowiem nauczycielem.
Utyskiwaliśmy obaj, żeśmy zapóźno wyjechali. Jego wstrzymał tłum przed gmachem sejmowym. Wszyscy wylegli oglądać króla; wogóle widoczne było, że w tych dniach jakiś niepokój trawi umysły ludzi.
Wóz turkotał głośno po Storgacie. Musieliśmy krzyczeć, chcąc się słyszeć, ale mój znajomy miał głos donośny.
W przerwie rzuciłem pytanie, dotyczące zmarłego.
— Ha, biedny chłop — westchnął — mógłby żyć jeszcze. Właśnie teraz by-