Przejdź do zawartości

Strona:PL Gabryel d’Annunzio - Rozkosz.djvu/79

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

A w jego duszy wespół z podziwem dla tego pięknego przedmiotu rozbudził się podziw do szlachetnego smaku damy, która go obecnie posiadała. „Ona jest we wszystkiem wybraną — pomyślał. „Jakichże rozkoszy mogłaby udzielać wyrafinowanemu kochankowi“. Urastała w jego wyobraźni, lecz urastając, zarazem wymykała się z jego rąk. Wielka pewność uprzedniego wieczoru zmieniła się wrodzaj lęku i pierwsze zwątpienia podniosły głowę. Zbyt wiele śnił w nocy, z oczyma otwartymi, rozpływając się w nieskończonej szczęśliwości, podczas gdy przypomnienie jednego gestu, jednego uśmiechu, jednego układu głowy, jednego fałdu sukni chwytało go i wikłało niby sieć. Obecnie, cały ten urojony świat rozsypał się marnie w zetknięciu z rzeczywistością. Nie ujrzał w oczach Heleny owego szczególniejszego pozdrowienia, o którem tyle myślał. „Czemu“. Czuł się upokorzonym. Wszyscy ci głupawi ludzie wokół gniewali go; gniewały go rzeczy, które pociągały jej uwagę; gniewał go Don Filippo del Monte, który nachylał się ku niej od czasu do czasu, może, żeby jej szepnąć parę złośliwostek. Nadeszła Ateleta. Była, jak zawsze, wesoła. Jej śmiech pośród panów, którzy ją już otoczyli, odwrócił żywo Don Filippa.
— Trójca jest doskonała — rzekł i wstał.
Andrzej zajął natychmiast krzesło obok Heleny Muti. Skoro subtelna woń fijołków doszła jego nozdrzy, szepnął"
— To nie są owe z wczorajszego wieczora.
— Nie — odpowiedziała Helena chłodno.
W jej zmienności, falującej i pieszczotliwej, jak fala, drzemała zawsze groźba niespodziewanego chłodu. Ulegała nagłym atakom sztywności. Andrzej, nie rozumiejąc jej, zamilkł.