Przejdź do zawartości

Strona:PL Gabryel d’Annunzio - Rozkosz.djvu/60

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Czy zostanie pan w Rzymie całą zimą?
— Całą zimę i dłużej — odpowiedział Andrzej, któremu się wydało, że to proste zapytanie taiło obietnicę miłości.
— Zatem pan ma stałe mieszkanie?
— W pałacu Zuccari: domus aurea.
— Przy Trinita dei Monti? O szczęśliwy!
— Czemu szczęśliwy?
— Mieszka pan w miejscu, które przenoszę nad inne. Jest tam zebrana niby essencya w naczyniu, wszystka wyniosła piękność. Czyż nie prawda?
— Istotnie! Między obeliskiem Trinita a kolumną Concezione zawisa jako ex voto moje katolickie i pogańskie serce.
Ona zaśmiała się z tego zwrotu. On zaś miał już gotowy madrygał na temat zawieszonego serca, lecz go nie wygłosił, gdyż nie było mu miło przedłużać rozmowę w tym fałszywym i płochym tonie i rozpraszać swoją tak serdeczną radość. Zamilknął.
Ona się trochę zamyśliła. Potem na nowo rzuciła się w wir ogólnej rozmowy, z jeszcze większą żywością, rozlewając słowa i śmiech, błyskając zębami i słowami. Donna Francesca uszczypnęła trochę, nie bez subtelności, księżnę Ferentino, pijąc do jej lesbijskiej awantury z Giovanellą Daddi.
— A propos, Ferentino obwieszcza na Trzech Króli nowy jarmark dobroczynny — rzekł baron d’Isola. — Czy nic państwo o tem jeszcze nie wiecie?
— Jestem protektorką — odrzekła Helena Muti.
— Jest pani cenną protektorką — rzekł Don FiIlippo del Monte, mężczyzna czterdziestoletni, prawie cały łysy, subtelny szlifierz epigramów, który nosił na twarzy rodzaj maski sokratycznej, w której prawe oko