Przejdź do zawartości

Strona:PL Gabryel d’Annunzio - Rozkosz.djvu/312

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

kność żony. Jąkanie napełniało jego zasmucone słowa nieszczęśliwością; i co chwila zdawało się, że jego białawe oczy napęcznieją, jak dwie bańki ze serwatki.
Juliusz Musellaro widząc, że elegia wdowca trochę nazbyt się przedłuża, naglił Andrzeja, mówiąc:
— Uważaj, każemy na siebie zbyt długo czekać.
Andrzej pożegnał się, odkładając na następne spotkanie dalszy ciąg pośmiertnego wspomnienia. I wyszedł z przyjacielem.
Słowa Albonica wznowiły w nim to szczególniejsze uczucie, zmięszane z dręczącego pożądania, a także z rodzaju zadowolenia, która w Paryżu napełniała go przez kilka dni po wiadomości o tej śmierci. W owych dniach obraz Donny Hipolity, prawie omglony zapomnieniem, ukazał się mu poprzez przesłonę choroby i rekonwalescencyi, przez tyle różnych wypadków, poprzez miłość Donny Maryi Ferres, bardzo daleki, lecz owiany nieokreśloną idealnością. Otrzymał od niej przyrzeczenie; a chociaż jej nie posiadł, doznał z powodu niej jednego z największych upojeń człowieczych: upojenia zwycięstwa nad rywalem, zwycięstwa głośnego, w oczach pożądanej kobiety. W owych dniach rozbudziło się w nim pragnienie, którego nie można było zaspokoić, i pod władztwem wyobraźni niemożność zaspokojenia onegoż, napełniła go niewymownym niepokojem, kilka godzin prawdziwej męczarni. Potem, pośród pożądania i żalu zrodziło się inne uczucie, prawie zadowolenia, prawie, rzecby można, lirycznego podniesienia. Miło mu było, że jego miłosna przygoda skończyła się tak, na zawsze. Owa nieposiadana kobieta, którą zdobywając, omal że nie został zabity, owa kobieta, prawie nieznana, wznosiła się w jego oczach, jedyna, nietknięta, na szczyty du-