Przejdź do zawartości

Strona:PL Gabryel d’Annunzio - Rozkosz.djvu/299

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

w szczególniejszy sposób. Było to wzruszenie podobne po części do słabości, która zdejmuje ludzi przed samobójstwem w obecności jakiegoś dobrego człowieka. Nigdy tak, jak w tej godzinie, nie budził w nim stary myśli o ojcu, pamięci o drogim zmarłym, żalu po wielkim straconym przyjacielu. Nigdy, jak tej godziny, nie doświadczał takiej potrzeby zaufanego umocnienia głosu i ręki ojcowskiej. Coby powiedział ojciec, gdyby zobaczył syna, bezsilnego, pośród tej strasznej nędzy? Jakby go dźwignął? Jaką mocą?
Myśl jego szła ku zmarłemu z niezmiernym żalem. Lecz nie było w nim nawet cienia podejrzeń, że oddalona przyczyna jego nędzy mogła tkwić w pierwszych naukach ojca.
Terenzio przyniósł herbatę. Następnie zaczął gotować łóżko, powolnie, z troskliwością prawie kobiecą, naśladując Jenny, nie zapominając o niczem, zdając się chcieć zapewnić panu, aż do rana, wypoczynek doskonały, sen niezamącony. Andrzej patrzył nań, zwracając uwagę na każdy jego ruch, ze wzrastającem wzruszeniem, na dnie którego leżało jakieś nieokreślone uczucie wstydu. Bolała go troskliwość tego starca o to łóżko, na którem przeminęły tak mnogie nieczyste miłostki; zdawało się mu prawie, że te zgrzybiałe ręce nieświadomie wzruszają wszystkie one nieczystości.
— Idź spać, Terenzio — rzekł. — Nie potrzebuję niczego więcej.
Został sam, przed ogniskiem, sam ze swoją duszą, sam ze swoim smutkiem. Wstał, pchnięty wewnętrzną udręką i zaczął chodzić prędko po pokoju. Prześladowało go widzenie głowy Heleny na odkrytej poduszce łóżka. Każdym razem, kiedy doszedłszy do okna, odwracał się, zdało się mu, że ją widzi i doznawał wstrzą-