Przejdź do zawartości

Strona:PL Gabryel d’Annunzio - Rozkosz.djvu/232

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

chała, i przyjrzenia się mu z większą uwagą. Czy to była tylko ciekawość?
Nie wiem. Nie mam odwagi w tajemnicy wglądnąć w siebie; wolę ociągać się oszukując siebie samą; nie myślę, czy prędzej lub później wszystkie moje niepewne włości popadną w moc Nieprzyjaciela; nie mam odwagi stanąć do walki; jestem małoduszna.
Na teraz godzina jest słodka. Mam silnie rozbudzoną wyobraźnię, jakgdybym była wypiła wiele filiżanek mocnej herbaty. Nie mam wcale ochoty iść spać. Noc jest ogromnie ciepła, jak w sierpniu; niebo jest jasne lecz przesłonięte, podobne do tkaniny wyszytej perłami; morze oddycha powoli, przyciszone, lecz wodotryski wypełniają pauzy. Ciągnie mnie na lodżję. Śnijmy trochę! Jakie sny?
Prześladują mnie oczy Przenajświętszych i Świętych. Widzę jeszcze te głębokie, długie, wąskie oczy, z opuszczonymi powiekami, z pod których patrzą spojrzeniem czarującem, łagodnem jak spojrzenie gołębicy, nieco przebiegle jak wężowe. „Bądź prosty jako gołębica, a mądry jak wąż“ rzekł Jezus Chrystus..
Bądź mądra. Pomódl się, połóż się i śpij.

21 września. — Biada mi! tedy trzeba wciąż na nowo zaczynać ciężkie dzieło, wdrapywać się znowu na zajęte strome urwisko, zdobywać odnowa zdobytą raz ziemię, znowu przewalczyć zwyciężoną walkę!

22 września. — Dał mi książkę swoich poezyi, „Bajkę Hermafrodyty“, dwudziesty pierwszy z dwustu pięciu jedynych egzemplarzy, wytłoczonych na pergaminie, z dwoma odbitkami naczółka avant lettre.
Jest to osobliwe dzieło, w którem się zawiera ta-