Przejdź do zawartości

Strona:PL Gabryel d’Annunzio - Rozkosz.djvu/108

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

przez nią od stóp do głowy, drga coraz mniej, aż nareszcie omdlewa. To „uduchowienie“ rozkoszy cielesnej, spowodowane przez doskonałe pokrewieństwo obu ciał, było może najwyraźniejszem pośród zjawisk ich namiętnością. Helena miała niejedenkroć łzy słodsze od pocałunków.
A w pocałunkach jakaż głęboka słodycz! Są usta kobiece, co zdają się rozpłomieniać miłością oddech, który je otwiera. Czy zaczerwienia je krew bogatsza nad purpurę, czy mrozi bladość śmiertelnej trwogi, czy je rozświetla dobroć przyzwolenia, czy przyciemnia omrok niełaski, czy je rozwiera rozkosz lub wykrzywia cierpienie, zawierają w sobie zawsze zagadkę, która niepokoi mężczyzn myślących, pociąga ich i bierze w niewolę. Ustawiczna niezgoda między wyrazem warg i oczu płodzi ową tajemnicę. Wydaje się, jakoby dwojaka dusza przejawiała się w niej z różną pięknością, wesołą i smutną, oziębłą i namiętną, okrutną i litosną, pokorną i dumną, śmiejącą się i wyśmiewającą. A ta dwuznaczność rozbudza niepokój w umyśle lubującym się w zjawiskach niejasnych. Dwaj myśliciele z „quattrocento“, nieznużeni poszukiwacze Ideału rzadkiego i szczytnego, przenikliwi psychologowie, którym zawdzięcza się może najsubtelniejsze analizy twarzy ludzkiej, pogrążeni ustawicznie w studyowaniu i poszukiwaniu trudności najstromszych, tajemnic najskrytszych, Boticelli i Vinci, zrozumieli i oddali różnymi sposobami w swojej sztuce nieokreślną uwodność takich ust.
Pocałunki Heleny zaprawdę boski ożywczy pierwiastek mieściły dla kochanka. Ze wszystkich sposobów cielesnego obcowania ten właśnie wydawał się im najdoskonalszym, najbardziej zadowalniającym. Czasami mniemali, że żywy kwiat ich dusz otwiera się pod na-