Przejdź do zawartości

Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. VII.djvu/79

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ŻABUSIA. Dobry wieczór dziadziowi!...

(Całuje ojca)

BARTNICKI. Co ci to Żabciu? masz oczęta czerwone? płakałaś?
ŻABUSIA. To nic, głowa mnie boli.
BARTNICKI. Zmartwiłaś się, że wyrzuciłem za drzwi Maniewiczową? Ale jak Boga kocham inaczej postąpić nie mogłem.
ŻABUSIA. Nie, to mi wszystko jedno... tylko niespokojna jestem... niańka z dzieckiem nie wraca.
BARTNICKI. Nic im się nie stanie. Mania musiała im zrobić czekoladę i bawi się z Nabuchodonozorem... Nie widziała dziecka blizko od miesiąca... Niech się z nią nacieszy.
ŻABUSIA. Wolałabym żeby już Jadzia była w domu.

(Idzie ku drzwiom balkonowym, nachyla się i patrzy na ulicę)

MILEWSKI (patrzy na nią). Cacko!... nie dlatego, że moja córka, ale... cacko!... To nie żadna sztuka, że jej nie zdradzasz. Babcia także mnie nie zdradzała, nawet jej to przez myśl nie przeszło. Żabcia wdała się we mnie jak dwie krople wody... przypomina mnie zupełnie i z charakteru i z wyglądu... (do Bartnickiego). Więc przepędziłeś tę Maniewiczowę?
BATNICKI. Ajakże... bez pardonu!..