Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. VII.djvu/248

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

czułem, że umrę bez niej. To była wyjątkowa kobieta. Szansonistka szalona: rozdzierała dziesięciokoronówki na strzępy, woziła że sobą lalkę z niebieską kołdrą — śpiewała altem internacjonalne pieśni i deklamowała własne poezje. Była podobna do ciebie, Renusiu — szczególniej tam przy szampanie, łudząco śmiałaś się jak ona.
RENA. Milcz, jesteś wstrętny.
KASWIN. Renusiu, to była bardzo porządna kobieta. Ona z rozpaczy po mężu poszła do tinglu. To jeden mój grzech — poza tem — poza Lili — nie mam wielkiego doświadczenia.
RENA. Jeśli sądzisz, że stajesz się dla mnie przez to bardziej interesującym.
KASWIN. To trudno — nie każdy może mieć tak zaszarganą miłosną przeszłość — jak taki Halski.
RENA (zrywa się). Milcz! Nie mów tak o Halskim.
KASWIN. Dla czego? Cóż to za świętość nietykalna. Emerytowany uwodziciel pań, chorych na głód miłosnych wrażeń. Ja wiem, on i na ciebie zarzucał siatkę — ale nic z tego! Renusia nie dla niego! On zginąłby ze złości, gdyby wiedział, że to ja a nie on.
RENA (oparta o biurko). Ja chcę, żeby on się dowiedział. Ja chcę tego! on musi o tem wiedzieć — musi!...
KASWIN. Co ci z tego przyjdzie — Re-