Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. VII.djvu/189

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

PANNA. Ja też nic nie mówię. O futro, co? bycze! Powiadam wam podszewka jaka! co? Ciągle chodzę rozpięta, żeby widzieli podszewkę. Z kolczykami to musi paniusia pójść ze mną do jubilera, żeby mi powiedział, ile warte.
RENA. Panienka praktyczna.
PANNA. Proszę pani! on jest bardzo brzydki i w dodatku z tym kontrapunktem... więc coś za coś... Zresztą, proszę pani, on mi sobą zupełnie opinję popsuje, no więc...
MĘŻATKA. Racja! Ona ma rację! Czy myślicie że ktokolwiek uwierzy, iż to wszystko dzieje się w uczciwy sposób? Ludzie są tak podli!
PANNA. Ach ja mam ludzi w pięcie. Skoro sama nie mam sobie nic do wyrzucenia... gwiżdżę na wszystko.
MĘŻATKA. Jedno pamiętaj, Marion: żona! żona! powinnaś dla niej żądać jaknajwiększych alimentów.
PANNA. Ani myślę! Cóżby się dla mnie zostało?
MĘŻATKA. Kręcki nie będzie miał wysokiego wyobrażenia o twem sercu.
PANNA. Właśnie Kręcki gwiżdże na serce. On nie lubi sentymentów. Mówi, że to balast w życiu. Ma rację — prawda, pani Reno?
RENA (miękko). No... czasem...