Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. III.djvu/33

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
JAKÓB
(hamując oburzenie).

Nie chodzi tu o przytułek, ale o wyznaczenie jakiejś kwoty, któraby pannie Szwarcenkopf pozwoliła dalej żyć odpowiednio do jej wychowania i wykształcenia. Prawdopodobnie ona sama znajdzie sobie jakieś zajęcie płatne, ale na razie nie można zaniedbywać jej zupełnie. Wszakże ona do ojca swego wracać nie może.

MAURYCY.

Ciekaw jestem dlaczego?

JAKÓB.

Bo stary Szwarcenkopf jest prostym żydem a pewnie Małka jest wykształcona i dystyngowana panna, jakież byłoby jej życie w otoczeniu o tyle niżej od niej stojącem.

MAURYCY.

Mnie to nic nie obchodzi, powtarzam panu raz jeszcze, że ja pieniędzy w tak szalony sposób, jak marnowała je moja ciotka, marnować nie będę.

JAKÓB

Więc pan nic dla niej nie uczynisz?

MAURYCY.

Nie. I radzę panu, jeśli chcesz pan jechać na spotkanie tej panny Szwarcenkopfówny, to jedź pan prędko, bo pociąg przychodzi czwarta minut piętnaście a już pięć minut po czwartej.

JAKÓB

Nie lękaj się pan, zdążę na czas, ażeby jej