ki zamieniają!“ Ja się wtedy zaśmiał, bo ja dobrze jej nie zrozumiał, bo ja to wszystko przeczytał, co ona zostawiła, jak ja zaczął myśleć... jak ja ciebie poznał, to ja pojął. A ja Awrumel, krukiem nie chcę być, bo kruk to może serce i oczy słabszemu wydziobać.
A ty co robić będziesz na świecie, Jojne? I ja nie chciał krukiem być, ja się nie kłopotał ani o zrobienie grosza, ani o zarobki, ja tylko wiersze pisał na trzy języki — i co się ze mną zrobiło? Belfer, podbelfer nawet.
Ale ty, Awrumel, pisał piękne książki — ty ułożył to, co myślał, w słowa.
O! (wyjmuje z zanadrza maleńką, potarganą książkę w żółtej oprawie). Jak mnie w grób kłaść będą, niech mi te moje wiersze pod głowę włożą (czyta): Pieśń o Sjonie... Sionslied! Nocami pisałem, wydałem w Drohobyczu za własne pieniądze, com uzbierał ciężką pracą. Ja melodje dobrał — z oper — tak, z oper, co ja słyszał, jak śpiewali.