Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. II.djvu/198

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Marjanek chce a dziecku dać trza, co się należy, bo inaczej się rozkrzyczy.

MARTA.

To ty przynajmniej uważaj. (Do kanoniczki). Co ci to, ciociu? Płaczesz?

HADEN.

Ależ nie! mylisz się. Nie płaczę wcale. Oczy mnie bolą — przytem mam migrenę. Jeśli nie masz nic przeciw temu, pójdę do swego pokoju.

MARTA.

Ja cię odprowadzę (do Małaszki). ja zaraz powrócę. Pa, Maniusiu, pa! A uważaj, Małaszka, żeby Maniuś nie spał — proszę cię! Pa! synku! ja zaraz powrócę.

(Wychodzi z kanoniczką).
MAŁASZKA
(sama z dzieckiem).

Ot tobie raz! Pa! pa! — ale detynę na ręku ponosić, to nie, bo ciężko, bo nie udźwignie! (do dziecka). Cicho, ty projawo jedna! Jak nie będziesz milczeć, to cię uduszę! (wstaje z kanapy). Pan hrabia jest, poznał mnie. Czemu poznać nie miał, przeciem w krasę bogata. Mnie się zdaje, że ja powiększałam trochę (patrzy w lustro). Ot, buty już się nie świecą, trza pani powiedzieć, coby drugie kupić kazała (do dziecka). Ty odmino, siedź tam, bo zlecisz! Hrabia taki przyjść to musi — nie dziś, nie jutro — a przyjdzie. Ot, ty, Małaszka, rozum miej a głowę hardo noś! Ty szalała — a on cię cisnął, ta