Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. II.djvu/195

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

pod twą kuratelę. Wiem, co to znaczy. Pragniesz napocząć sumę, którą wam zapisałam z warunkiem używalności tylko procentów.

JERZY
(gniewnie).

Ach, voila assez! Tak, jeździłem do teścia, bo potrzebuję pieniędzy i to gwałtownie, natychmiast. W razie niespełnienia mych życzeń, zagroziłem separacją i... dałem mu tydzień czasu do namysłu.

HADEN.

Jerzy! co słyszę!? A więc tak nisko spadłeś, że frymarczysz sobą, jakby towarem?! Nie rozumiem cię — od zmysłów odchodzę, słysząc takie potworne słowa. Wychowałeś się w Tarnopolu — ojcowie czuwali nad tobą, miałeś w koło siebie najzacniejsze i najpiękniejsze przykłady. Któż winien temu, co się stało? kto?

JERZY
(po chwili, ponuro).

Ty, matko!

HADEN
(słabo).

Matko!...

JERZY.

GCzy, sądzisz, że nie wiem jaki jest prawdziwy węzeł, który nas łączy? O! podrostkiem zaledwie już wiedziałem o swem dwuznacznem pochodzeniu i bolałem nad niem. Nie mówię ci tego, aby robić jakieś wyrzuty —