Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. II.djvu/159

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wrosła w ziemię, nóg nie oderwać, siły brak. Tfu! przepadnij! zgiń! ty siło nieczysta!

(Chce się żegnać — ręka jej opada).
SZMUL.

Czego ty słuchasz? za czem ty patrzysz? — ty warjatka!... Chodź, bo idę do Dzendżery... No, chcesz, czy nie? ja idę po Horpynę.

MAŁASZKA
(porywając się).

Nie! nie!

(Z krzykiem wybiega gwałtownie z chaty. Na scenie zupełnie ciemno; flet ciągle gra).


SCENA VII.
ஐ ஐ
LAWDAŃSKI.
(wbiega szybko, wydobywa stoczek i zapałkę, zapala stoczek i rozgląda się dokoła).

Niema! uciekła! uciekła! A, piekielnica! djablica! czarcie dziecko! ja słyszał jej krzyk, jak z chaty leciała. Ja ten krzyk dobrze znam! w uchu go mam; prosto jak puszczyk wyje na rozdrożu! (z rozpaczą). Co robić? Wstrzymać ani weź! Mnie nie posłucha, jeszcze zabić gotowa. A potem co ja dla niej? — ani brat, ani swat... Ja wiedziałem, że tak będzie... Jak Szmul mówił, że mamki szuka po wsi i do niej też przyjdzie — ja wiedziałem, że ona poleci na to zaprzepaszczenie do miasta i tam ludziom we łbach przewracać będzie... (po chwili). A to zwodnica... Jabym się już był wyszko-