Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. II.djvu/151

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
JULEK.
(wstaje i chwilę patrzy na Małaszkę).

Widzisz, Małaszka, mnie samemu smutno jeść. Jabym chciał, żeby ty, jak każda żona, z jednej misy ze mną jadła.

MAŁASZKA.

Ja lubię poosobno. Ty najmitkę sobie weź, ta niech przeciw tobie na pohuti siedzi i pcha jadło — będzie ci weselej. {{f*|w=90%|(Julek idzie do dziecka i chwilę stoi przy kołysce, mrucząc, spluwa trzy razy, przemierza kołyskę i dziecko. Małaszka patrzy z ironją}... Mierz, mierz! coby ci kto nie odmienił... Oj jej! tak się wiedźmy za twoim synaczkiem pewnie czają... Durny!...

JULEK.

Detyna śpi — ty, Małaszka, także już na spoczynek idź; ja jeszcze pójdę trochę na pole posiedzieć. Nocka, choć chłodna, ale jasna. {{f*|w=90%|(Zdejmuje supiłkę ze ściany i wraca jeszcze do kołyski). Jakby Stepanek się ocknął, weź ty go na ręce, ja niedługo wrócę... No, ostań z Bogiem! (Małaszka stoi nieruchoma). Małaszka! ta spójrz, Zazulu, na mnie, nie chmurz się tak ciągle; co ja ci zrobił, żeś na mnie taka krzywa? No powiedz, co?

MAŁASZKA
(niecierpliwie).

Hodi już z tem gadaniem!

(Odwraca się od Julka).