Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. II.djvu/133

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
WARKA
(z gniewem).

Ostawcie takie przyczepki, bo to ni do Boga, ni do ludzi. Pan Lawdański to pan Lawdański, ja na niego dawno nie patrzę.

NAŚCIA.

Aleś patrzała, hołubko moja, patrzała, aż sobie oczka wypatrzyłaś.

DZINBENKA
(śmiejąc się).

Oho! pan Lawdański teraz gdzieindziej zagląda a zachodzi, prawda, Małaszka?

MAŁASZKA
(zeskakując z tapczana).

Pek tobie! Czego odemnie chcesz, ty projawo jedna!

NAŚCIA.

Boh z tobą, Małaszka! Nie sierdź się, mileńka. Że pan Lawdański teraz za tobą chodzi to prawda wierutna... niema czego odkazywać i kląć nie po Bożemu. Ale teraz kazkę rozpowiadać zacznę. Tylko co chcecie, hołubki moje? czy gadać mam o żar ptaku, czy o szuciu figlarzu i pożce żywuszce, czy o lisowyku, co w topoli siedział a kije i drągi nazad rzucał.

PARASKA.

Mów, maieńko, o królewiczu, co był taki śliczny, tak krasny, jak ten jasny pan, naszej panienki przysądzony. Jak bywało przyjedzie do dworu, to aż łuna od jego urody bije a my