Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. I.djvu/60

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

pać w policzek!... Jakże ja mogłam na to pozwolić? Nie dlatego, żeby to był despekt, ale go się przelękłam, bo, choć ładny mężczyzna, ale tak jakoś strasznie patrzy, że aż człowieka do wnętrza świdruje... Będę się od niego zdaleka trzymała. (Porządkuje w kuchni). Dlaczego on mówił, że ja tu nie będę? Pan jakiś trochę zwarjowany, ale to stary człowiek, to mu wszystko wolno. A pani to taka dobra, jak anioł... tylko... dlaczego ona kazała mi kłamać przed panem. Ja nie potrafię... ja się zaraz czerwienię, jak kłamię... pan pozna... a potem ksiądz na spowiedzi nie każe kłamać, a tu przecież trzeba pani słuchać... (zbliża się do łóżka). Położę się chyba, bo bez ten dzień to tyle się nachodziłam, że aż mi się ćmi w oczach... (rozwiesza na ścianie nad łóżkiem obrazy). A ot i moje świętości będą czuwać nademną. I Marja Najświętsza i Anioł Stróż i Święta Katarzyna, moja patronka...

JAN
(wsuwa głowę przez drzwi).

Panna już śpi?

KAŚKA
(zmieszana).

Nie... abo co?

JAN.

Nic, ino chciałem powiedzieć, że wedle tego meldunku, to jutro o dziewiątej, a nie o ósmej trza przyjść do pana rządcego.