Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. I.djvu/374

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
SIEKLUCKI.

Nie, ja u pana Steiermarkta nie bywam... a pana Steiermarkta nie wpuściłbym do siebie.

(Szmer niezadowolenia między zebranymi).

Ale chodzi mi o to, czy p. Steiermarkt, który z takiem miłosierdziem chce zająć się zgłodniałemi, niema na sumieniu sam takiego nędzarza, który przez niego tułał się bez dachu i chleba, pomimo że na niego właśnie przeszło ćwierć wieku pracował jak wół roboczy.

SMOLKIEWICZ.

Daruj pan, ale tu nie miejsce!...

SIEKLUCKI
(zrywając się z miejsca).

Przepraszam... tu właśnie miejsce! Tu obraduje komitet. Więc taką właśnie głodową sprawę ja wytaczam tu, wobec was wszystkich. Oskarżam tego, blizko miljonowego filantropa, że wyrzucił na bruk człowieka, który służył u niego dwadzieścia osiem lat. To podchodzi pod waszą kompetencję... panowie i panie!... sami osądźcie teraz, czy słowa, któremi on do was przemawia są czyste i jaki fałsz zieje z nich, jaka straszna obłuda!

STEIERMARKT
(blady z gniewu).

Pan nadużywasz praw gościnności tego biura, panie Sieklucki.