Mylisz się pan. To jest biuro dobroczynne, więc jesteśmy zupełnie w porządku.
Niepowinienem zdawać sprawy z mych czynności... tak mi się przynajmniej zdaje. Moja ofiarność jest znana...
Tak, gdy idzie o ogłoszenie swego nazwiska w dziennikach... Ale tu nie idzie o filantropię... tu idzie o sprawiedliwość... tu idzie o to, że temu człowiekowi należał się od pana dach i strawa, skoro sterał siły i zdrowie na pana usłudze. Dlaczego pan się lepiej tą sprawą nie zająłeś, zamiast przyjść tu i grać rolę pawia, wołając: „miłosierdzie! miłosierdzie“!
Pobiję pana natychmiast pańską własną bronią. Ja zająłem się tą sprawą, zająłem się trochę inaczej... niż pan myśli. Pan chce wywołać skandal, panie Sieklucki... i pan myśli, że się to panu uda... ale się to panu nie uda... tak, jak się panu nie udało dziś mnie oszkalować w „Świcie“... Oto pokwitowanie od tego osobnika, że mu się nic odemnie nie należy, że ja mu zabezpieczyłem byt i on dziękuje mi za moje dobre serce... proszę niech państwo czytają...