Ta strona została skorygowana.
PARNES
(ubiera się).
Pędzę do centralki. A pieniądze na dryndę?
SIEKLUCKI.
Weź na godzinę.
PARNES.
Prawda! Niech Grecja płaci!... (wybiega).
SIEKLUCKI.
(chodzi po redakcji, widocznie wzburzony, wreszcie otwiera drzwi środkowe i woła):
Ignacy! zapal w żelaznym piecu!
(Wraca do biurka i zaczyna pisać. W tej chwili wchodzi Anna. Jest to młoda jeszcze kobieta, o rozumnej, dość energicznej twarzy. Ubrana w ciemną szarą spódnicę, bluzkę i fartuszek czarny z szeleczkami, uczesana gładko).
ANNA.
Dzień dobry panu redaktorowi!
SIEKLUCKI
(podając jej rękę i nie odrywając się od biurka).
Dzień dobry! Spóźniła się pani dziś trochę.
ANNA.
Musiałam kupić dziś małej książkę — biegałyśmy po antykwarniach... (z uśmiechem). Na księgarnie nas nie stać.