Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. I.djvu/156

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
MARYNKA
(obrażona).

Niech panna Kaśka mnie puści!

KAŚKA
(nagle spokorniała i ze łzami).

Nie! nie! niech panna Marynka nie odchodzi jeszcze i trochę mnie posłucha. Widzi panna Marynka, ja jestem sama na świecie, jak ten palec. Ojciec mnie bez to, że wdałam się z Janem, z domu wygnał i zakazał wracać do chałupy. I tak ja nigdy już nie będę widziała ani matki, ani moich sióstr. I tak mnie się ten jeden Jan ostał na świecie... bo ja już nie mam nikogo, aby do niego pójść, choć aby się wypłakać. A już nie gadam nawet, bo to samo się wie, że ubłaganie ojca stanie się bez to, jak Jan się ze mną ożeni... Panna Marynka ma tyż pewnie rodziców i rozumie, że to strasznie serce boli nie widzieć ich... prawda? co? Panna Marynka jest dobra kobita i ostawi Jana w spokoju! (Coraz gorączkowiej, płacząc coraz rozpaczliwiej). Panna Marynka znajdzie stu kawalerów, a ja przez Jana to już chyba zginę, bo i tatuś nie przebaczy... i chyba już w wodę się rzucić... (wyciągając ręce). Niech mi panna Marynka Jana ostawi! ja tak pięknie pannę Marynkę o to proszę!

MARYNKA
(wyniośle)

Kaśka jest głupia i nudna! Ja przecie Jana