Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. I.djvu/123

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
KAŚKA
(zakłopotana).

Kiedy to w mieście to jensze obyczaje. A potem, ten Jan to strasznie ambitny. Ja mogę się matce przysiądz na wszystkie świętości, że ja długi czas od niego uciekałam, jak od ognia. Ale mnie tam, w tem mieście, to bardzo ciężko wybyć pomiędzy obcymi i to wszystko nieprzychylnymi ludźmi... Żeby mama wiedziała jak mi te sługi insze dokuczały, jak mnie zębowały, to mnie nieraz aż wnętrzności bolały — ale cóż, nie mogłam nic, bo ich cała kamienica, a ja jedna.

OLEJARKOWA.

Czegóż one od ciebie chciały?

KAŚKA.

Abo ja wiem! Nazywały mnie tłomokiem, garnkotłukiem, parzygnatem... spokojnie bez dziedziniec mi przejść nie dały. Nieraz już myślałam, że zwarjuję, bo to i służba ciężka i nieraz się jeść chce i człowiek scharowany, jak ten pies, a tu jeszcze ludzkie drwiny znosić musi. Najgorzej było mi w niedzielę. Po obiedzie nie wiadomo, co robić. Inne dziewczęta idą na spacer, a ja sama, jak ten pies bez pana, plączę się po ulicy i żadnej zabawy nawet nie mam. Tak wtedy podsunął się ten Jan i zaczął do mnie dobrze i po ludzku gadać. Inne dziewczęta w złości, bo ten Jan to taki, co to za nim wszystkie ko-