Strona:PL Gabriela Zapolska - Sezonowa miłość.djvu/426

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Przyjemną jest jej ta myśl, dająca jej dowód, że Porzycki jest o nią zazdrosny.
Z tem wszystkiem jednak trzeba będzie żyć.
Zresztą... jakoś to będzie!
Myśli jej są chaotyczne, kłębią się, ważą, ścierają.
Przeważa przecież nastrój erotyczny.
Rozrzewnia się prawie nadzieją należenia do Porzyckiego.
Poświęcam mu wszystko. Honor, męża stanowisko..
Na tych urywkach z komedyi Sardou, lub Ohneta zatrzymuje się chętnie. Kobiety lubią się »poświęcać«, ażeby mieć co wymawiać mężczyznom.
— Będę miała wyższość nad nim, bo on przecież nic dla mnie nie poświęca.
— Świat mnie potępi — rozmyśla dalej — ale on mnie za to nagrodzi.
— Jaki świat?
— Fałszu i obłudy — odpowiada sobie. Postąpię jasno, otwarcie, bez obłudy. Mogłabym romansować po kątach, jak inne, pod płaszczykiem męża — po kątach.
Tu się zatrzymuje.
Widzi bowiem jasno, że to, co woli, to właśnie jest dla niej dogodniejsze. Porzuca męża, którego nie kocha, dom, do którego nie ma przywiązania mizerne stanowisko, kółko znajomych, które jej nie interesuje...
Zyskuje natomiast wspaniałego kochanka, za którym szaleje, stanowisko »artystki«, swobodę nieokreśloną, podziwianie tłumu, środowisko Sznapsi i aktorów, które jej się podoba i do którego lgnie chętnie.
— Niemniej przecież się poświęcam — upiera się przy swojem — i on mi musi być wdzięczny za to poświęcenie.
Przeliczyła pieniądze. Było ich około stu rubli.
— To wystarczy na początek.
— Musi wystarczyć.
Przeszła jej błyskawicą przez umysł myśl, że mąż, ze względu na Pitę, nie pozostawi jej bez zasiłku.

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .