Strona:PL Gabriela Zapolska - Sezonowa miłość.djvu/27

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Zła kobieta.
Teraz kolej na Tuśkę znieść tę obelgę, ten policzek, zadany słowem kobiety jej duchowej istocie.
Gdzieś niegdyś czytała, że najpierwszym obowiązkiem kobiety, jest... być dobrą.
A ona była złą.
Na próżno pragnie utwierdzić się w przekonaniu, iż postąpiła słusznie, moralnie, etycznie. Nie chciała słuchać szmeru pieszczot i pocałunków — ona, kobieta moralna i nieposzlakowana. Przytem te pieszczoty były z jednej strony wyłudzone podstępem i obłudą, z drugiej strony dozwolone głupią słabością i brakiem godności własnej. Były więc zupełnie karygodne i zasługiwały na wypędzenie z ciepłego kręgu, w którym przebywają ludzie uczciwi.
Obowiązkiem kobiety być dobrą.
Powoli zapadała dokoła Tuśki cisza. Tramwaje przestały rozdzierać powietrze gwizdem. Martwe miasto układało się coraz senniej, coraz wygodniej w swojej martwocie.
I dusza jego kamieniała, zda się dźwigając teraz coraz wyżej i rozpościerała przeogromne skrzydła ciężkie, nabite królewskimi klejnoty i żałobą pajęczyn, rozsnutych, wśród milczących sarkofagów.
Tuśka przestała chodzić i przytuliła się do ściany, szarzejąc w swej podróżnej sukni na tle żółtego obicia.
Świeca dogasała w lichtarzu, rzucając poszarpane błyski.
Przez twarz Tuśki, jak przez chmurę, przewijały się rozjaśnienia dziwne, nieuchwytne, to znów zapadała na nią, jakby maska popiołu, starzejąca ją nagle w jednej chwili.
Coś w niej migało, walczyło, było niepewne, nie wiedziało, jak sobie poradzić z tymi nowymi przejawami życiowych starć i łapek, dobrowolnych układów, które bodaj czy nie są treścią owych niedopowiedzianych a podstawowych potęg, stanowiących istotę ludzkiego istnienia.
Tylko na to trzeba sił ogromnych i cofnięcia się wstecz, poza to wszystko, co takim wałem nieprzebytym wzniosło się dokoła nas wszystkich!

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .